piątek, 13 lipca 2012

USG genetyczne

Takie usg, tu, gdzie mieszkam, to standard. Jest wykonywane każdej pacjentce wraz z testem krwi.
Wiele czytałam na ten temat. Robić- nie robić. Mąż i teściowa od samego początku byli przeciwni. Wiedzieliśmy, że ciąży w żadnym przypadku nie usuniemy. Mimo to, ja chciałam wiedzieć. Tłumaczyłam mężowi, że to bardziej dla uspokojenia własnych myśli. On mi tłumaczył, że jak coś wyjdzie w badaniach nie po naszej myśli, będziemy się tylko bardziej denerwować. Na nic zdały się moje tłumaczenia, że nawet jeśli nasza kruszynka byłaby chora, to wolałabym wiedzieć to wcześniej i móc się do tej sytuacji przyzwyczaić. Mówiłam mu o aspektach zdrowej ciąży, że matka po porodzie czasem cierpi na depresje poporodową, że może być bardzo ciężko, a taka wiedza w naszym przypadku może mi tylko pomóc się oswoić z sytuacją bądź też uspokoić na cały okres dalszego oczekiwania na maluszka.
Nie trafiłam do męża. Podpisaliśmy deklaracje, że nie życzymy sobie usg genetycznego.
Nie wiem czemu, ale na tym usg nie potrafiłam w ogóle się cieszyć z tego, że widzę własne dziecko. Jest śliczne, najpiękniejsze po słońcem już teraz, ale łzy mi leciały i lecą dotąd, że pozostało mi tyle tygodni niepewności. Mąż uradowany. Wszystkim wokół opowiada jaka dzidzia jest piękna. Tylko ja nie potrafię, mimo iż piękna jest.
Każdy jest inny... Ja po prostu chciałam wiedzieć...